sobota, 10 listopada 2012
piątek, 9 listopada 2012
Chapter 8. ' Damy radę. xx '
**Darcy**
Po
kilku godzinach kręcenia się z boku na bok wstałam. Zeszłam na dół
i nalałam sobie wody . Usiadłam po turecku na kanapie i zaczęłam
myśleć. Z jednej strony, Simon nie może wywalić Zayna, przecież
bez niego zespół się rozpadnie. Z drugiej strony, Simon jest do
tego zdolny więc... Co zrobią chłopcy? Może go jakoś
przekonają... Usłyszałam jak ktoś schodzi po schodach. Odwróciłam
głowę.
-Harry?
Co ty tu robisz?
-A
ty?
-Nie
mogę spać.
-Ja
tak samo. - zobaczyłam, że ma podkrążone oczy.
-Co
jest?
-Nic.
- przetarł oczy i podciągnął nosem.
-Płakałeś?!
- niemal krzyknęłam i podbiegłam do niego.
-Nie...
- popatrzyłam na niego bardzo dociekliwie -No nie... - odwrócił
się ode mnie i podszedł do okna. -On nie może go wywalić... Bez
niego... To... - zaczął płakać
-Nie
płacz. - przytuliłam go i odwróciłam do siebie. -Słyszysz? Nie
płacz już. - mocno się we mnie wtulił.
**Kilka
godzin później, Zayn**
Okej.
Zrobiłem błąd. Odejdę. Okej! Tylko chłopaki... Mam nadzieję, że
nie będą tego przeżywać.
-Harry?
-Hmm?
- przetarł oczy.
-Płakałeś?
- zmartwiłem się i podszedłem bliżej niego. -Harry?
-Nie...
-Dzisiaj
przychodzi Simon. Wszystko będzie jasne. - próbowałem go
pocieszyć. Nagle zabrzmiał dzwonek do drzwi. Darcy pobiegła
otworzyć.
**Darcy**
-S...Simon?
- zdziwiłam się.
-To
ja. - odpowiedział poważnie. -Wpuścisz mnie?
-Jasne.
- odeszłam i wpuściłam mężczyznę. Wszyscy siedzieli sztywno w
salonie zostawiając miejsce dla mnie i Simona. Powoli podeszłam
próbując opanować trzęsące się ręce i usiadłam obok Zayna.
Złapał mnie za rękę.
-Dobra...
Zayn, pakuj się. - mocniej zacisnął moją rękę. -Lepiej zadzwoń
do rodziny, czy wezmą cię na przetrzymanie. - tym razem ja kurczowo
go trzymałam. -No co się tak patrzysz? One Direction teraz ma
czterech członków. - rzucił.
-Pieprz
się. - syknęła cicho Rachel.
-Idę
się spakować... - powiedział zabierając rękę Zayn.
-Nie!
Mieszkasz z nami! - zaprotestował Harry i przytulił się mocno do
przyjaciela.
-Harry,
puść go natychmiast! On nie jest już w zespole, więc nie mieszka
w zespołowym domu. Wynocha. - popatrzył się na Zayna i wyszedł z
domu trzaskając drzwiami.
-Cham.
- pokwitowała Rachel i rzuciła szklanką, którą miała w ręku.
Szkło roztrzaskało się na milion małych kawałeczków.
-Zaraz
to pozbieram. - powiedziałam drżącym głosem i poszłam po
zmiotkę. Pozbierałam szklankę i wywaliłam ją do śmieci.
Wróciłam do pozostałych. Ta czekał już Zayn. Siedział na
schodach i nikt go nie widział. Przygryzłam wargi, podeszłam do
niego i usiadłam obok.
-Nie
jedź.
-Słyszałaś
Simona...
-Wali
mnie on. Masz zostać, bo jesteś w One Direction.
-Oficjalnie
mnie wywalił. - wstał. Widać, że był smutny. -To na razie. -
machnął ręką, zarzucił torbę na ramię i skierował się do
wyjścia. Harry podbiegł do niego.
**Harry**
-Wiem,
że na początku nie mogliśmy się dogadać, że się nie lubiliśmy,
ale wiedz, że cię kocham. - rozpłakałem się i wtuliłem w
przyjaciela.
-Stary,
było co było. Nie ważne już...
-Nie
ma już One Direction. Nie ma. - dodałem i odszedłem.
**Zayn**
Pożegnałem
się zresztą i wyszedłem z domu. Spokojnie, bez fanek i
fotoreporterów poszedłem na dworzec. Wsiadłem w pierwszy lepszy
pociąg i tak jeździłem. Kilka razy przysnąłem. Obudziłem się
jak było ciemno. Wywnioskowałem, że jadę już dobę.
-Stacja
: BRADFORD. Za pół godziny. - usłyszałem z głośników. Co?!
Tyle już jadę?
**
Stałem
jak wryty przed drzwiami domu rodzinnego. W końcu zapukałem.
-Zain?
-Zayn,
mamo. - pocałowałem ją w policzek. -Cześć.
-A
co ty tu robisz?
-Wszystko
potem wam opowiem. - uśmiechnąłem się skrywając smutek i
wszedłem do domu. Setki pytań od rodziców i dziadków, sióstr...
Nawet pies patrzył na mnie pytająco...
**Darcy**
To
wszystko stało się za szybko. Nie mogę na to pozwolić.
-Jak
myślicie, gdzie pojechał?
-Do
Bradford. - powiedział Laim wpatrując się w ekran laptopa i
klikając coś co chwilę.
-Skąd
wiesz?
-Tweetnął,
że nareszcie jest w domu.
-Wszystko
jedno. Trzeba coś zrobić. Nie możemy tego tak zostawić. -
pierwszy raz odkąd Zayn wyszedł, odezwał się Harry. -Bez niego
nie ma One Direction.
-Róże
są różowe.. - zaczęłam
-Fiołki
niebieskie... - ciągnęła Rachel
-Jeśli
hejtujesz Nialla...
-Coś
z tobą nie tak...
-Ten
chłopak jest niesamowity...
-Prawie
perfekcyjny...
-Bez
Nialla to nie ONE DIRECTION. - skończyłyśmy. -Sorry, tak nam się
skojarzyło.
**
Przez
resztę dnia myśleliśmy nad planem powrócenia Zayna do zespołu. W
końcu zabrałam głos.
-Słuchajcie...
Przecież Simon nie powiedział, że on nie może do nas wrócić...
-Ale
nie powiedział, że może...
-Cicho!
Uznajemy, że tak powiedział.
-Jak?
-Cicho,
Harry! - krzyknęłam i zaczęłam się śmiać. -Jutro zadzwonisz –
popatrzyłam na Liama – zadzwonisz do Simona.
-Dlaczego
ja ?!
-Bo
ty jesteś Daddy Direction.
-No
dobra...
**
Koło
12 w nocy rozeszliśmy się po pokojach. Razem z Niallem poszliśmy
do swojej sypialni. Odpaliłam laptopa. Pierwsze co zrobiłam to
zalogowałam się na Twittera i weszłam na profil Zayna. Masa
Tweetów, typu „Come Back Zayn!”, albo coś w tym stylu. Simon
pewnie już ogłosił „nowinę”. Tweetnęłam jedynie :
„@zaynmalik Damy radę. xx.” , zamknęłam laptop, poszłam
przebrać się do łazienki i wróciłam do sypialni, by wygodnie się
położyć i od kilku dni normalnie się WYSPAĆ.
______________________________________________________________
*Czytasz? Oceniasz!*
Nie zabijcie mnie. Wiem, że jest beznadziejny... Chciałam po prostu coś dodać... W każdym razie się starałam. Nie wiem kiedy następny... xx
Ty: Nialler, pokaż... Jak wyglądasz jako bad boy?
Niall:
Ty: Aha, fajnie. Ciekawe co będę dzisiaj robić...
Niall:
*wideo rozmowa*
Ty: Tęsknie... Pa...
Niall: Pa, złotko.
Ty: Będziemy dzisiaj wieczorem... śpiewać, prawda?
Niall:
Moja twórczość. xoxo
niedziela, 14 października 2012
Chapter 7 ' Jak zawsze ... Jest po 'naszej' myśli - narysowała niewidzialny cudzysłów w powietrzu i zastanowaiła się nad sensem życia '
**Liam**
Jest już koło północy, a lekarze nadal nie wychodzą z sali. Jestem śpiący. Nawet nie zauważyłem kiedy, a reszta przyjechała do szpitala. Usiedli naprzeciwko, a ja byłem tak zestresowany i zaspany, że ich nie zauważyłem. Nagle dzwoni telefon Darcy. Zrywa się.
**Darcy**
Usłyszałam telefon. Odebrałam.
-Halo?
-Cześć Darcy, to ja Oliver.
-O , hej.
-Przepraszam, że tak późno, ale nie mogę przestać myśleć, o tym chłopaku, który wczoraj uciekł. Co to za ciota? - zamurowało mnie.
-Sam jesteś ciotą! Nie mieszaj się i nigdy więcej do mnie nie dzwoń! - rozłączyłam się, a telefon z powrotem włożyłam do kieszeni.
-Co on chciał?
-Powiedział, że Niall to ciota.
-Sam jest ciotą.
-To samo powiedziałam. - w tej samej chwili wyszedł lekarz, cały we krwi.
-Co z nim?! - zapytał Liam.
-Jest jeszcze nie przytomny, stracił bardzo dużo krwi. Było bardzo trudno zaszyć rany, prawdopodobnie dlatego, że zadał je sobie czymś niesamowicie ostrym. Ale już nie będę państwu mówić...
-Możemy do niego wejść?
-Tylko jedna osoba.
-Idź Dracy. - powiedział Liam, a ja weszłam po cichu do sali. Kiedy go zobaczyłam... łzy same pociekły mi po policzkach. Blady, z bandażami na rękach... To... to jest straszne. Usiadłam obok niego, położyłam głowę obok jego ręki. Zasnęłam, chociaż bardzo tego nie chciałam.
Obudziłam się. Niall miał zamknięte oczy, ale widziałam, że nie śpi. Poruszyłam się cicho, a z jego oczu popłynęło kilka łez. Otarłam je, a on odwrócił się do mnie.
-Dlaczego zadzwoniłaś po karetkę? Dlaczego? Chciałem umrzeć!
-Nie mów tak. Musisz żyć.
-Dla kogo? Po co? Żeby patrzeć jaka jesteś szczęśliwa z Oliverem?
-Nie. Nie dlatego. Dla mnie. Zerwałam z nim. A właściwie to nie... Poczekaj zadzwonię. - wybrałam numer Olivera. Wzięłam na głośnik.
-Wiedziałem, że zadzwonisz.
-Zrywam z tobą.
-Słucham? Dla tej cioty z drutami na zębach?
-Nie! Dla pięknego... - patrzyłam cały czas w jego granatowe, lekko zaszklone oczy. -... cudownego, miłego, słodkiego, najlepszego jakiego znałam chłopaka. Żegnam ozięble. - rozłączyłam się.
-Serio tak o mnie myślisz?
-A jak myślisz?
-Nie. - odparł i spuścił głowę.
-A gdybym tak nie myślała... Zrobiłabym to? - wzięłam jego twarz w dłonie i lekko musnęłam usta.
- Strasznie mi na tobie zależy, wiesz?
-Niall... Ja nie jestem gotowa na związek...
-A na związek z Oliverem byłaś gotowa. - burknął.
-To było głupie, szczeniackie. Za szybkie. Banalne... Ważne decyzje chcę podejmować po przemyśleniach.
-Jestem ważny... Dla ciebie?
-Bardzo.
-Dlaczego się pociąłeś?
-Bo myślałem, że wszystko straciłem.
-Przecież masz chłopaków...
-Ale ty jesteś dla mnie wszystkim.
-Powinieneś odpoczywać. Połóż się. - rozkazałam i ułożyłam mu poduszkę, przykryłam kołdrą. Wstałam i miałam wychodzić.
-Zostaniesz ze mną dopóki nie zasnę?
-Oczywiście. - złapałam go za dłoń. Miałam czas na samotne przemyślenia. Zostawił mnie, ale wiem, że nie mógł się pożegnać. Teraz mniejsza o to. Jest moim przyjacielem. Kiedyś był, przestał nim być, ale znów jest. Nie wiem czy potrafię być z nim, jako chłopak i dziewczyna, jako para. Wiem, że już dużo przecierpiał, a to wszystko przeze mnie... Wiem, że zawaliłam. Wiem, że jeżeli odmówię mu chodzenia, znów może się pociąć... To nie jest dobry pomysł... Teraz jedyna nadzieja, jest w chłopakach. Muszą uświadomić mu, że to za szybko, że nie dam rady się w nim zakochać, kiedy był dla mnie najlepszym przyjacielem... Nie wyobrażam sobie bez niego życia, ale ... chyba nie potrafię...
Wyszłam na korytarz. Opowiedziałam chłopakom o zaistniałej sytuacji.
-Okej, zajmiemy się tym. - przytaknął Harry.
-Tylko delikatnie... - odparłam.
-Spokojnie, znamy go na wylot. Damy sobie radę.
-Dziękuję. - pocałowałam każdego z nich w policzek. Podeszłam do Rachel.
-No weź coś zrób! Tak słodko razem wyglądacie! - krzyknęłam, Harry stał za Rachel. Zaczerwienił się.
-Ja i...?
-Loczek.
-Niee... Niee, nie nie!
-Tak... Tak, tak, tak!
-Nie!
-Rachel! Tak!
-No chyba wiem, że nie. Błagam cię. Nie !
-Mhm . Ja już się o to postaram.
-Darcy...
-Rachel...
-Dobra. Daj mi już spokój. - zawstydzona odeszła i usiadła na końcu korytarza.
**Rachel**
Usiadłam na zimnym , niebieskim krześle. Nie wiem, może Darcy ma racje...? Harry jest słodki, to fakt, ale ma całkiem inny charakter... Chociaż... Pewnie jest tak samo rąbnięty jak ja...
-Nad czym tak myślisz? - z przemyśleń wyrwał mnie zielonooki.
-Masz rację.
-Co? - zaśmiał się.
-Yyy, jakie było pytanie? - kolejny raz się zaśmiał.
-Nad czym tak myślisz?
-Aaa . Nie chcesz wiedzieć.
-Chcę. - usiadł obok mnie.
-Przepraszam za to... Wiesz, na ogrodzie. Powiedziałeś, że się we mnie zakochałeś, a ja że nie...
-Przestań. To było dawno. Nie lubię rozpamiętywać.
-Więc już ci się nie podobam...?
-Tego nie powiedziałem.
-Wiesz... Długo nad tym myślałam... Może na razie zostańmy przyjaciółmi. Potem się zobaczy.
-Jestem jak najbardziej ZA.
-No to super. - pocałowałam go w policzek i wróciliśmy do pozostałych.
-O, czyli wyszło na moje. - powiedziała Darcy z uśmiechem.
-Nie, nie wyszło na twoje. - zadowolona odparłam. Zmierzyła mnie wzrokiem. -...ale i tak uważam, że za bardzo się ciebie słucham.
**Darcy**
-Zabieram cię do domu. - odparł Liam
-Nie. Zostaje...
-Darcy, nie spałaś bardzo długo. Chodź. Za kilka godzin wrócimy.
-No po co mam jechać do domu, jak tak samo mogę się przespać tutaj?
-Kto chce kanapkę? - zagadnął Louis
-Gdybyśmy byli w domu, to przyłożyłam bym ci moją torebką, ale jesteśmy tu gdzie jesteśmy, więc daj jedną. - pokwitowałam, a po chwili miałam w ręku kanapkę. Weszłam do Nialla.
-Chcesz kanapkę? - ups... Zapomniałam, że śpi. Wróciłam do pozostałych. Zjadłam kanapkę. Położyłam głowę na ramieniu Liama i znowu zasnęłam. Poczułam jak ktoś mnie podnosi, jednak nie miałam siły stawiać oporu.
-Shh... Zabieram cię do domu.
-Mhm. - ponownie zamknęłam oczy.
Kiedy się ocknęłam leżałam w mojej sypialni, obok Nialla. Już nie spał...
-Ile ja spałam?
-Dwa dni. - odparł z uśmiechem.
-Ile?! Tak się da!?
-Noo najwyraźniej.
-A co ty tu robisz?!
-Weź się nie drzyj!
-Czemu nie jesteś w szpitalu?
-No bo mnie już wypuścili. Proste.
-Znów jesteś taki, jak kiedyś.
-To dobrze?
-Bardzo dobrze. Chyba. - wstałam. Założyłam zwykłe czarne dresy i malinową bluzkę niewartą uwagi i zeszłam na dół. Obejrzałam jakiś denny program. Nawet nie wiem kiedy, a był wieczór. Dzień jak co dzień . Zjadłam kolację i położyłam się do łóżka . Z butów wyrwał mnie głośno dzwoniący telefon Louisa, leżał na dole a dzwonek miał naprawdę donośny. Wszyscy zbiegli na dół.
-Co ?! Jak to!? Jezu! Żartujesz? Tak? Dobra, pa. - stał jak wryty.
-Louis! Co się stało!? - wydarliśmy się na niego.
-Simon się dowiedział o Zaynie...
-No i co? - zapytałam.
-Chce... On chce cię wywalić z zespołu... - skierował się do Zayna.
-Co?! - wykrzyknęłam . -Jak to ?! - przed nami była nieprzespana noc . Obgadywaliśmy jak to wszystko odkręcić. W końcu koło 4 położyliśmy się spać, chociaż i tak prawie nikt nie zmrużył oka.
____________________________________
Siema znowu ;D
Wiem , zlinczujecie mnie, zabijecie, udusicie, ale jakoś tak się obudziłam i miałam wenę xd
Jak z Zaynem ? ^^
Więc jest, napisany, dodany. : )
Na pingerze dodam niedługo . Obiecuję ; *
Jest już koło północy, a lekarze nadal nie wychodzą z sali. Jestem śpiący. Nawet nie zauważyłem kiedy, a reszta przyjechała do szpitala. Usiedli naprzeciwko, a ja byłem tak zestresowany i zaspany, że ich nie zauważyłem. Nagle dzwoni telefon Darcy. Zrywa się.
**Darcy**
Usłyszałam telefon. Odebrałam.
-Halo?
-Cześć Darcy, to ja Oliver.
-O , hej.
-Przepraszam, że tak późno, ale nie mogę przestać myśleć, o tym chłopaku, który wczoraj uciekł. Co to za ciota? - zamurowało mnie.
-Sam jesteś ciotą! Nie mieszaj się i nigdy więcej do mnie nie dzwoń! - rozłączyłam się, a telefon z powrotem włożyłam do kieszeni.
-Co on chciał?
-Powiedział, że Niall to ciota.
-Sam jest ciotą.
-To samo powiedziałam. - w tej samej chwili wyszedł lekarz, cały we krwi.
-Co z nim?! - zapytał Liam.
-Jest jeszcze nie przytomny, stracił bardzo dużo krwi. Było bardzo trudno zaszyć rany, prawdopodobnie dlatego, że zadał je sobie czymś niesamowicie ostrym. Ale już nie będę państwu mówić...
-Możemy do niego wejść?
-Tylko jedna osoba.
-Idź Dracy. - powiedział Liam, a ja weszłam po cichu do sali. Kiedy go zobaczyłam... łzy same pociekły mi po policzkach. Blady, z bandażami na rękach... To... to jest straszne. Usiadłam obok niego, położyłam głowę obok jego ręki. Zasnęłam, chociaż bardzo tego nie chciałam.
Obudziłam się. Niall miał zamknięte oczy, ale widziałam, że nie śpi. Poruszyłam się cicho, a z jego oczu popłynęło kilka łez. Otarłam je, a on odwrócił się do mnie.
-Dlaczego zadzwoniłaś po karetkę? Dlaczego? Chciałem umrzeć!
-Nie mów tak. Musisz żyć.
-Dla kogo? Po co? Żeby patrzeć jaka jesteś szczęśliwa z Oliverem?
-Nie. Nie dlatego. Dla mnie. Zerwałam z nim. A właściwie to nie... Poczekaj zadzwonię. - wybrałam numer Olivera. Wzięłam na głośnik.
-Wiedziałem, że zadzwonisz.
-Zrywam z tobą.
-Słucham? Dla tej cioty z drutami na zębach?
-Nie! Dla pięknego... - patrzyłam cały czas w jego granatowe, lekko zaszklone oczy. -... cudownego, miłego, słodkiego, najlepszego jakiego znałam chłopaka. Żegnam ozięble. - rozłączyłam się.
-Serio tak o mnie myślisz?
-A jak myślisz?
-Nie. - odparł i spuścił głowę.
-A gdybym tak nie myślała... Zrobiłabym to? - wzięłam jego twarz w dłonie i lekko musnęłam usta.
- Strasznie mi na tobie zależy, wiesz?
-Niall... Ja nie jestem gotowa na związek...
-A na związek z Oliverem byłaś gotowa. - burknął.
-To było głupie, szczeniackie. Za szybkie. Banalne... Ważne decyzje chcę podejmować po przemyśleniach.
-Jestem ważny... Dla ciebie?
-Bardzo.
-Dlaczego się pociąłeś?
-Bo myślałem, że wszystko straciłem.
-Przecież masz chłopaków...
-Ale ty jesteś dla mnie wszystkim.
-Powinieneś odpoczywać. Połóż się. - rozkazałam i ułożyłam mu poduszkę, przykryłam kołdrą. Wstałam i miałam wychodzić.
-Zostaniesz ze mną dopóki nie zasnę?
-Oczywiście. - złapałam go za dłoń. Miałam czas na samotne przemyślenia. Zostawił mnie, ale wiem, że nie mógł się pożegnać. Teraz mniejsza o to. Jest moim przyjacielem. Kiedyś był, przestał nim być, ale znów jest. Nie wiem czy potrafię być z nim, jako chłopak i dziewczyna, jako para. Wiem, że już dużo przecierpiał, a to wszystko przeze mnie... Wiem, że zawaliłam. Wiem, że jeżeli odmówię mu chodzenia, znów może się pociąć... To nie jest dobry pomysł... Teraz jedyna nadzieja, jest w chłopakach. Muszą uświadomić mu, że to za szybko, że nie dam rady się w nim zakochać, kiedy był dla mnie najlepszym przyjacielem... Nie wyobrażam sobie bez niego życia, ale ... chyba nie potrafię...
Wyszłam na korytarz. Opowiedziałam chłopakom o zaistniałej sytuacji.
-Okej, zajmiemy się tym. - przytaknął Harry.
-Tylko delikatnie... - odparłam.
-Spokojnie, znamy go na wylot. Damy sobie radę.
-Dziękuję. - pocałowałam każdego z nich w policzek. Podeszłam do Rachel.
-No weź coś zrób! Tak słodko razem wyglądacie! - krzyknęłam, Harry stał za Rachel. Zaczerwienił się.
-Ja i...?
-Loczek.
-Niee... Niee, nie nie!
-Tak... Tak, tak, tak!
-Nie!
-Rachel! Tak!
-No chyba wiem, że nie. Błagam cię. Nie !
-Mhm . Ja już się o to postaram.
-Darcy...
-Rachel...
-Dobra. Daj mi już spokój. - zawstydzona odeszła i usiadła na końcu korytarza.
**Rachel**
Usiadłam na zimnym , niebieskim krześle. Nie wiem, może Darcy ma racje...? Harry jest słodki, to fakt, ale ma całkiem inny charakter... Chociaż... Pewnie jest tak samo rąbnięty jak ja...
-Nad czym tak myślisz? - z przemyśleń wyrwał mnie zielonooki.
-Masz rację.
-Co? - zaśmiał się.
-Yyy, jakie było pytanie? - kolejny raz się zaśmiał.
-Nad czym tak myślisz?
-Aaa . Nie chcesz wiedzieć.
-Chcę. - usiadł obok mnie.
-Przepraszam za to... Wiesz, na ogrodzie. Powiedziałeś, że się we mnie zakochałeś, a ja że nie...
-Przestań. To było dawno. Nie lubię rozpamiętywać.
-Więc już ci się nie podobam...?
-Tego nie powiedziałem.
-Wiesz... Długo nad tym myślałam... Może na razie zostańmy przyjaciółmi. Potem się zobaczy.
-Jestem jak najbardziej ZA.
-No to super. - pocałowałam go w policzek i wróciliśmy do pozostałych.
-O, czyli wyszło na moje. - powiedziała Darcy z uśmiechem.
-Nie, nie wyszło na twoje. - zadowolona odparłam. Zmierzyła mnie wzrokiem. -...ale i tak uważam, że za bardzo się ciebie słucham.
**Darcy**
-Zabieram cię do domu. - odparł Liam
-Nie. Zostaje...
-Darcy, nie spałaś bardzo długo. Chodź. Za kilka godzin wrócimy.
-No po co mam jechać do domu, jak tak samo mogę się przespać tutaj?
-Kto chce kanapkę? - zagadnął Louis
-Gdybyśmy byli w domu, to przyłożyłam bym ci moją torebką, ale jesteśmy tu gdzie jesteśmy, więc daj jedną. - pokwitowałam, a po chwili miałam w ręku kanapkę. Weszłam do Nialla.
-Chcesz kanapkę? - ups... Zapomniałam, że śpi. Wróciłam do pozostałych. Zjadłam kanapkę. Położyłam głowę na ramieniu Liama i znowu zasnęłam. Poczułam jak ktoś mnie podnosi, jednak nie miałam siły stawiać oporu.
-Shh... Zabieram cię do domu.
-Mhm. - ponownie zamknęłam oczy.
Kiedy się ocknęłam leżałam w mojej sypialni, obok Nialla. Już nie spał...
-Ile ja spałam?
-Dwa dni. - odparł z uśmiechem.
-Ile?! Tak się da!?
-Noo najwyraźniej.
-A co ty tu robisz?!
-Weź się nie drzyj!
-Czemu nie jesteś w szpitalu?
-No bo mnie już wypuścili. Proste.
-Znów jesteś taki, jak kiedyś.
-To dobrze?
-Bardzo dobrze. Chyba. - wstałam. Założyłam zwykłe czarne dresy i malinową bluzkę niewartą uwagi i zeszłam na dół. Obejrzałam jakiś denny program. Nawet nie wiem kiedy, a był wieczór. Dzień jak co dzień . Zjadłam kolację i położyłam się do łóżka . Z butów wyrwał mnie głośno dzwoniący telefon Louisa, leżał na dole a dzwonek miał naprawdę donośny. Wszyscy zbiegli na dół.
-Co ?! Jak to!? Jezu! Żartujesz? Tak? Dobra, pa. - stał jak wryty.
-Louis! Co się stało!? - wydarliśmy się na niego.
-Simon się dowiedział o Zaynie...
-No i co? - zapytałam.
-Chce... On chce cię wywalić z zespołu... - skierował się do Zayna.
-Co?! - wykrzyknęłam . -Jak to ?! - przed nami była nieprzespana noc . Obgadywaliśmy jak to wszystko odkręcić. W końcu koło 4 położyliśmy się spać, chociaż i tak prawie nikt nie zmrużył oka.
____________________________________
Siema znowu ;D
Wiem , zlinczujecie mnie, zabijecie, udusicie, ale jakoś tak się obudziłam i miałam wenę xd
Jak z Zaynem ? ^^
Więc jest, napisany, dodany. : )
Na pingerze dodam niedługo . Obiecuję ; *
sobota, 13 października 2012
Chapter 6 ' Lepiej jest umrzeć niż patrzeć na szczęśliwą osobę, kiedy cierpisz.'
Obudziłam
się bardzo wcześnie, przez co nie widziałam nic na oczy. Po omacku
wstałam. Zorientowałam się , że spałam na dole. Plecy bolały
mnie niemiłosiernie . Barki, kark, szyja... Jakby sparaliżowane .
Poszłam na górę . Muszę sprawdzić czy jest Zayn . Wchodzę do
jego pokoju : pusto . Zajrzałam też do pokoi innych , ale nic . Mam
jeszcze kilka godzin na przygotowanie się . Dzisiaj pierwszy <znowu>
dzień w szkole . Tęsknie za tymi idiotkami, za Oliverem... Pójdę
obudzić Rachel . Wchodzę do jej pokoju , pukam w otwarte drzwi .
-Co
jest ?
-Szkoła
. Wstawaj...
-Szkoda
dnia . - dokończyła. Zaczęłyśmy się śmiać. Rache zwlekła się
z trudem z łóżka i pobiegła się przygotować. Poszłam do
swojego pokoju i zabrałam z szafy biało – różowo – czarny sweterek , fioletowe rurki i różowo czarne Vans'y, w co za chwilę się ubrałam. Książki szybko spakowałam do plecaka z motywem flagi brytyjskiej. Lubiłam ten kraj , mimo , że teraz tu jestem i
zbytnio się nie cieszę . Wyjęłam z szafki telefon, włożyłam go
do kieszeni spodni. Wbiegłam jak opętana do łazienki i lekko
umalowałam rzęsy, a usta pomalowałam jasno - różowym
błyszczykiem. Wyszłam z łazienki, wzięłam plecak i zeszłam na
dół zrobić nam śniadanie, bo Rachel jeszcze się szykowała, ta
to nigdy się nie wyrobi... Otworzyłam lodówkę, wzięłam ser,
włożyłam dwa tosty do tostera i zagrzałam je . Po minucie
położyłam ser, który chwila moment się roztopił. Rachel zbiegła
w białej bluzce z rozszerzonym napisem YOLO , brzoskwiniowychrurkach , czerwonych Conversy'ach i z torbą z jakimś dzikim kotemna ramieniu. Zjadłyśmy szybko śniadanie i wybiegłyśmy bez słowa
z domu. Wyczekiwany autobus szybko się zjawił, weszłyśmy.
**
Podróż
trwała ok. 30 minut. Wybiegłyśmy z autobusu . Pobiegłyśmy do
sekretariatu.
-To
tu ! - zatrzymałam się ślizgając na śliskich płytkach i
zapukałam do drzwi.
-Proszę
! - weszłyśmy, wzięłyśmy plan lekcji. -Lekcje już się zaczęły,
radzę się spieszyć!
-Do
widzenia! - krzyknęłam, kiedy Rachel pędziła w stronę
wyznaczonej sali. Akurat lekcje na najwyższym piętrze. Ledwo co się
wczołgałyśmy na górę. Zapukałyśmy i weszłyśmy do sali całe
zdyszane.
-Dzień...
Dobry – wydukałam
-Przepraszamy
za … spóźnienie – dokończyła Rachel.
-Powód
spóźnienia! - wykrzyknęła nauczycielka.
-Jechałyśmy
najwcześniejszym autobusem, a i tak były największe korki.
Biegłyśmy jak najszybciej potrafiłyśmy. - wyjaśniłam.
-Dobrze
- zaśmiała się -Chciałam was tylko sprawdzić.
-Dziękujemy.
-Siadajcie.
- zajęłam wolne miejsce w pierwszym rzędzie, a Rachel obok mnie.
Po jakichś 15 minutach lekcji zaczął wibrować mi telefon, a po
chwili wydobył się z niego dźwięk. Kompletnie zapomniałam
wyciszyć! Popatrzyłam nerwowo na nauczycielkę. Akurat opieprzała
jakiegoś chłopaka na korytarzu. Zobaczyłam na ekranie 'Niall's
calling' . Kobieta weszła do sali.
-Czy
mogę...? - wskazałam wzrokiem na telefon.
-Tylko
szybko. - wybiegłam z sali.
-Co?
Mam lekcje ! - powiedziałam do telefonu
-Gdzie
jesteś?
-W
szkole !
-Coś
się stało?
-Nie.
- zła się rozłączyłam i wróciłam do klasy mówiąc ciche
'dziękuję'. Ponownie usiadłam . Nawet nie wiem kiedy, a lekcja się
skończyła . Zaczął dzwonić mój telefon.
-Halo?
-Darcy
Nelson ?
-Tak,
a kto mówi ?
-Pani
przyjaciel, Zayn Malik jest w areszcie . Może pani się zjawić? -
zatkało mnie. Przez chwilę się nie odzywałam
-T-tak.
-Do
widzenia. - rozłączyłam się.
-Co?
- zapytała Rachel widząc mój kamienny pokerfejs.
-Zayn
w areszcie.
-Jezu
, co on wczoraj nawyrabiał ?
-Nie
wiem, ale muszę jechać. Usprawiedliw mnie. Proszę cię. Powiedz,
że się bardzo źle poczułam. Pa. - pocałowałam ją w policzek i
jak najszybciej wybiegłam z budynku szkoły . Wbiegłam do
pierwszego autobusu, który jechał w stronę komisariatu. Po kilku
minutach morderczej jazdy byłam na miejscu. Wbiegłam do środka
jak oszalała.
-Zayn
Malik, czy można go... zobaczyć?
-Już.
- zaprowadził mnie do sali, gdzie siedział mulat.
-Może,
pan nas zostawić samych?
-Na
piętnaście minut. - wyszedł i zamknął za sobą drzwi.
-Dzięki,
że przyszłaś... - zaczął łagodnie
-Idioto!
Mówiłam, że masz przestać?!
-Co
przestać?
-No..!
Nie pamiętasz?
-Co
mam do jasnej cholery pamiętać ?! Oświeć mnie!
-A
co ja żarówka jestem!? Przez ciebie zwiałam z lekcji w pierwszy
dzień!
-Przepraszam
cię. Nie wiedziałem. Gdyby chłopaki, a tym bardziej Simon, się
dowiedzieli, to by mnie zabili.
-To
czekaj na śmierć. - powiedziałam przykładając słuchawkę do
ucha.
-Halo?
- odezwał się przyjemny głos Nialla po drugiej stronie słuchawki.
-Przyjeżdżaj
na komisariat, ten największy.
-Po
co?
-Chyba
raczej po kogo . Szybko! Tylko ani słowa Simonowi! - rozłączyłam
się.
-Coś
ty idioto narobił... - powiedziałam pod nosem.
-No
właśnie nie wiem. Powiedz...
-Wczoraj,
była impreza...
-Jaka
impreza?
-Czyli
będzie trudniej niż myślałam... - mruknęłam. - No więc była
impreza, nie ważne jaka i gdzie. Przystawiałeś się do jakiejś
blondyny i twierdziłeś, że to twoja dziewczyna. Poszliście razem
do pokoju i...
-O
kur*a. - cicho zaklął łapiąc się za skronie.
-Too
znaczy ja nie wiem co wy tam robiliście, ale domyślam się.
-Za
młoda jeszcze jesteś jak na takie rzeczy, ale to nie czas . Jak się
Simon dowie, to możemy się pożegnać.
-Z
czym ?
-Z
moim życiem. - zaśmiał się.
-To
nie śmieszne. On naprawdę, chociaż go nie znam, może ci coś
zrobić. - w tym momencie wparował zdyszany Niall.
-Co
się stało?
-Cielę
oknem wyleciało. Zayn narozrabiał wczoraj.
-Ale...
To było to o czym ja myślę?
-Zależy
o czym myślisz, ale myślę, że właśnie o tym myślisz.
-No
więc jeśli zrobiłeś to co ja myślę, to masz przerąbane.
-Wiem...
-Dobra,
wpłaćcie kaucję i do domu, a ja do szkoły.
-Dzięki.
- odezwał się Zayn
-Spoko
– znów wybiegłam jak poparzona i wsiadałam do taksówki. Byłam
na miejscu dwa razy szybciej niż autobusem. Wysiadłam z taksówki
płacąc mężczyźnie. Wszyscy stali na boisku. Wzrokiem szukałam
Rachel. Znalazłam w tłumie naszej klasy. Podbiegłam jak najmniej
zauważalnie.
-Co
się dzieje ?
-Ewakuacja
próbna była. Masz szczęście, bo nie było lekcji.
-Uff.
- reszta lekcji minęła spokojnie . Kiedy zabrzmiał dzwonek, pani
poganiała nas, byśmy wyszli. Szybko uwinęłyśmy się i poszłyśmy
na ogród. Ta szkoła jest ogromna! Jest wielu ludzi! Ciemne włosy,
te ręce, nogi...
-Co
on tu robi ?! - krzyknęła Rachel
-Nie
mam pojęcia! Uciekamy!
-No
chyba żartujesz! Chodź, jak nas nie zobaczy to trudno, a jak
zobaczy no to...
-..się
zobaczy – dokończyłam. Ruszyłyśmy do przodu. Usiadłyśmy na
trawie i zaczęłyśmy gadać. Zobaczyłam, że Oliver podchodzi z
jakimiś kolesiami do żywopłotu, który był jakieś 2 metry od
nas. To było nieuniknione, zobaczył nas.
-Darcy!
- krzyknął, a ja wstałam. Wziął mnie na ręce i okręcił.
-Olie...
- szepnęłam mu do ucha. Pocałował mnie w policzek, a wszyscy na
około wydobyli z siebie głośne 'Aww'.
-Szukałem
cię wszędzie! Gdzie byłaś? Czemu wyjechałaś?!
-Musiałam
wyjechać... Tata dostał nową pracę, ale okłamał mnie i ma nową
dziewczynę... Nie miałam czasu pożegnać się z nikim.
-Nawet
nie zadzwoniłaś... Strasznie się martwiłem...
-Zawaliłam...
-Wiem,
że to za szybko, ale... Zostaniesz moją dziewczyną? - przez głowę
przeleciało mi tysiąc pytań na które nie mam odpowiedzi. Co jeśli
Niall... Nie... On jest moim przyjacielem...
-Tak.
- odpowiedziałam bez głębszego zastanowienia.
-Darcy,
Niall tu jest... - powiedziała Rachel. Zobaczyłam biegnącego w
przeciwną stronę blondyna.
-Cholera!
Niall! - zaczęłam za nim biec. Dogoniłam go. Złapałam za
nadgarstek. -Niall...
-Zostaw
mnie! - odwrócił się w moją stronę i odepchnął. Upadłam, a on
odbiegł. Wstałam, wróciłam po Rachel i wróciłyśmy do domu. Od
razu popędziłam do Nialla. Zapukałam.
-Wpuścisz
mnie? Niall, przepraszam... Nie wiem co we mnie wstąpiło. -
odpowiedział mi tylko cichy płacz. -Niall... Odezwij się.
Przepraszam... Niall! - próbowałam otworzyć drzwi, ale są
zamknięte... Nagle na moich butach pojawiła się krew, która miała
źródło w pokoju. -Niall! Otwórz! Niall! - wpadłam w totalną
panikę. Zbiegłam na dół. Pobiegłam na ogród, weszłam oknem.
Zobaczyłam leżącego tam Nialla, całego zakrwawionego, z jakimś
listem. List włożyłam do kieszeni, a jego podniosłam z podłogi i
zadzwoniłam po karetkę, po czym otworzyłam drzwi i zawołałam
resztę domowników.
-Stary,
coś ty... - Liam zaniemówił. -Jezu... - wykrztusił.
-Niall,
Niall! Obudź się! Słyszysz mnie?! Popatrz na mnie! - krzyczałam
do dawno nieprzytomnego chłopaka. Po chwili przyjechała karetka,
razem z Liamem wsiedliśmy do niej i pojechaliśmy do szpitala.
**
Wzięli
go na salę. Wtuliłam się w Liama. Wziął mnie na ręce i
zaprowadził na korytarz, w którym były drzwi do sali Nialla. W
jednej chwili przypomniałam sobie o liście... Wzięłam go do ręki
i otworzyłam starannie zaklejoną kopertę.
'
Darcy...
Pewnie
teraz już nie żyję, a ty płaczesz nade mną, albo całkowicie
sobie mnie olałaś, tak jak to robiłaś do tej pory, ale chcę Ci
powiedzieć, że lepiej jest mi umrzeć w cierpieniach, jakie zadałem
sobie przed chwilą, niż patrzeć jak całujesz się z innym. Jesteś
dla mnie najważniejsza. Mogę , mogłem zrobić co tylko chciałaś.
Byłem całkowicie oddany tobie, wiesz? Opuściłem Cię wtedy
dlatego, że musiałem. Ojciec nie pozwolił mi nigdzie wyjść.
Pewnie tego nie zrozumiesz... Kazał mi się pakować, a po chwili
byliśmy w samochodzie. Droga do Londynu samochodem jest naprawdę
długa. Przez całą drogę miałem twoją piękną twarzyczkę przed
oczami. Myślałem tylko nad tym, jak po kilku latach Cię
przeproszę. Prosiłem Simona wielokrotnie, że chcę pojechać, żeby
pozwolił mi choćby na kilka godzin przyjechać do Mullingar. W
końcu nie wytrzymałem i na urodziny twojej mamy uciekłem ze
studnia nagraniowego. Dla kogo? Dla Ciebie... Powiedz chłopakom, że
w szafce nocnej jest tekst nowej piosenki. To chyba tyle co miałem
Ci do powiedzenia... Aha... Jeszcze coś... Kocham Cię nad życie.
P.s.
Przekaż Liamowi, że ma się tobą zaopiekować i dbać o Ciebie, bo
ja raczej nie będę w stanie.
Niall
♥
'
Po
moich policzkach spłynęły gorzkie, słone łzy. List mokry był od
moich łez, łez Nialla i krwi... Nie wytrzymałam... Wypuściłam
list z rąk i sama osunęłam się na podłogę, jednak Liam nie
pozwolił mi tak długo siedzieć. Podniósł mnie i list. Przeczytał
go, oczy miał zaszklone...
-To
moja wina. Moja ! Słyszysz!? Moja! - wydarłam się na chłopaka,
jednak ten mocno przycisnął mnie do siebie i ogrzał. Zasnęłam pogrążona w rozpaczy i smutku.
______________________________________________________________
No i jest rozdział... Jak się podoba ?
poniedziałek, 24 września 2012
Chapter 5 ' Under 21 ↓ '
**Darcy**
Nie
wiedzieć czemu, obudziłam się ok. 7. Jak na mnie, to wcześnie,
ale wiedziałam, że już nie zasnę. Poruszyłam się, ale dużo mi
to nie dało. Niall kurczowo mnie trzymał i jeszcze spał.
Próbowałam się wyrwać, ale blondyn ma trochę siły. Uszczypnęłam
go w palca, ale nic to nie dało. W końcu chamsko zwaliłam jego
rękę, budząc go przy tym.
-Co?
- zapytał zaspanym głosem.
-Człowieku!
Jesteś moim kolegą, a się do mnie w nocy tulisz?!
-Jak
?
-Ja
nie mogę … Dzisiaj śpię na dole ! - miałam wrażenie, że nawet
mnie nie słuchał. Zasypiał... Wstałam, założyłam na nogi ciapy
i zeszłam po cichu na dół.
-Cześć.
- odezwał się niski, męski głos.
-Yyy
, hej . - mężczyzna miał czarne włosy, krótko ścięte,
umięśniony...
-Jestem
Paul. Ochroniarz.
-Aha.
Umiesz gotować ?
-Tak,
a co ?
-Zrobisz
mi naleśniki ? Prooooooszę...?
-Okej
. - Paul poszedł do kuchni, a ja poszłam na kanapę. Zdziwiłam
się, bo leżał tam Zayn. Tak słodko... Usta ułożony w lekki
dzióbek. Oczy mocno zamknięte, a koło niego leżał miś. Podsunęłam
go lekko i usiadłam obok niego. Poruszył się, ale znowu zasnął.
Włączyłam telewizor i 'przeleciałam' po kilku kanałach . Nic
zajmującego. W końcu trafiłam na fajny film, słyszałam, że
mocny. 'Igrzyska Śmierci' . Paul za pół godziny przyniósł mi
śniadanie, a ja ze smakiem je zjadłam. Zayn ocknął się.
-Hej
. - powiedział zaspanym głosem i przetarł oczy, podnosząc się na
łokciu.
-Hej
. Czemu spałeś tutaj ?
-Zasnąłem
i się nie obudziłem . - wyszczerzył się szeroko.
-Aha
. A wygodnie było ?
-Nie
. - zaśmiał się. Został mi jeden naleśnik...
-Chcesz?
- wskazałam palcem na zawinięty kawałek ciasta.
-Czekałem,
aż zapytasz. - odparł i wziął ode mnie talerze, po czym w trybie
miga dojadł naleśnika, a zarazem moje śniadanie . Film mnie
wciągnął . Świetny! Obejrzałam cały, jakieś dwie godziny.
Poszłam na górę. Wyciągnęłam z szafy kilka rzeczy... Koszule w kratę i malinowe rurki i czarne adidasy. Weszłam do łazienki i umyłam zęby.
Założyłam przygotowane ubrania. Wyszłam z łazienki, piżamę
włożyłam do szafki. W łóżku
smacznie spał Niall. Obudził się.
-Hej.
- przeciągnął się.
-Hej.
-Słuchaj,
dzisiaj jest impreza. W tym klubie... Under 21 ? Tak . Ogroomna
impreza. Idziesz z nami, nie ?
-Nie
mam się w co ubrać...
-Spokoojnie,
pójdziemy na zakupy. - uśmiechnął się.
-Aaale
pójdę pod jednym warunkiem...
-No..?
-Rachel
też ma iść. Dawno się z nią nie widziałam , poza tym , gdzie
ona mieszka?
-Mówiła,
że ma ciocię niedaleko . Jutro się do nas wprowadza.
-No
to okej. Dzwonię do niej i idziemy na zakupy.
-Wszyscy?
-Nie,
tylko my, ja i Rachel.
-A
ja?
-Ty
też możesz.
**Rozmowa**
-Halo?
-No
hej.
-O
Darcy... Usunął mi się twój numer telefonu.
-Uuu...
No to słabo... Mam pytanie... Idziesz dzisiaj z nami na imprezę ,
do Under 21 ?
-UNDER
21?! Tam wszystkie gwiazdy...
-Serio
? - przerwałam jej.
-Tak!
Chłopaki idą?
-Mhm.
Idziemy na zakupy.
-Za
pół godziny jestem u was.
-Do
zobaczenia .
-Paa.
- rozłączyłam się.
**Darcy**
-Idzie
z nami.
-Rachel?
-Tak.
Fajnie będzie...
-Fajnie?
Będzie świetnie!
-A
jak Zayn pójdzie? Przecież noga go boli...
-Zostanie
w domu. Nic mu nie będzie.
-Co?
Jak on zostaje, to ja też.
-Darcy...
-Nie!
- wyszłam wkurzona z pokoju i zbiegłam na dół. Poszłam do
salonu, gdzie nadal siedział Zayn i oglądał coś w TV.
-Boli
cię ta noga? - przysiadłam obok niego
-Nie.
Już nie. A co?
-Bo
jest dzisiaj impreza, wiesz?
-Wiem...
Idziemy, nie?
-No
tak, tak. - za kilka chwil przyszła Rachel. Zadzwonił dzwonek, a ja
podeszłam do drzwi, żeby je otworzyć.
-Ruszamy
na zakupy?
-Tak.
- przybiłam z nią piątkę – Niaaaaall!
-Idę!
- blondyn przyszedł z loczkiem u boku.
-Harry
idzie z nami? - zapytałam zdziwiona.
-Jak
widać. Idziemy! - pogonił nas głodomor i wsiadłyśmy do
samochodu. Chciałam usiąść z tyłu, z Rachel, ale Niall zajął
miejsce Rachel, a ona była skazana na siedzenie z Harrym, a wiem, że
było to jej nie na rękę. Harry odpalił silnik, a ja jak najdalej
Nialla wpatrywałam się w okno. Po chwili poczułam dłoń Nialla na
swoim kola nie. Odsunęłam je, a jego ręka zsunęła się na
siedzenie. Speszona odsunęłam się jeszcze dalej. Dojechaliśmy w
ciągu 5 minut. Wysiadłam wkurzona z samochodu i od razu podeszłam
do Rachel.
-Położył
rękę na moim kolanie! - warknęłam
-Wyluzuj.
Chłopak po prostu cię podrywa, chce być miły.
-Nie
jest miły, tylko wkurzający.
-Ogarnij.
- odpowiedziała chłodno i popchnęła mnie wprost na Nialla.
-Zabiję
cię kiedyś, pedale!
-Spadaj.
- szliśmy przez galerię, a jedyną osobą w naszym gronie, z którą
nie byłam pokłócona, był Harry. Weszłam do pierwszego
napotkanego sklepu, a reszta paczki za mną. Wybrałam jakąś czarną
sukienkę z kokardą. Rachel jeszcze szukała odpowiedniej, a pomagał
jej Niall. Poszłam do przymierzalni. Wyszłam już gotowa. Zaczęłam
przeglądać się w lustrze ze wszystkich stron. Harry podszedł do
mnie.
-Nie
pasuje do ciebie. Lepsza będzie ta. - wyjął zza pleców biało –
turkusową sukienkę z delikatnymi różyczkami. W drugiej ręce miał
błękitne szpilki.
-Jejku...
-Ma
się te oko. - wyrwałam mu rzeczy i pobiegłam na bosaka do
przymierzalni. Przebrałam się jak najszybciej i wyszłam.
-I
jak ?
-Ślicznie.
Masz tutaj jeszcze kolczyki, bransoletkę i tutaj jest w miarę tania
torebka.
-Kiedy
ty to wszystko znalazłeś?
-Już
mówiłem... Ma się te oko.
-Jasne
jasne. Kto ci pomógł?
-Nikt!
Serio. Sam to znalazłem.
-No
to brawo.
-Rozbieraj
się.
-Eeeee...?
-Ooops
, wiem, że to dziwnie zabrzmiało. Po prostu chciałem powiedzieć,
że Rachel i Niall już dawno wyszli i żebyśmy szli zapłacić.
-Okej.
- poszłam do przymierzalni i rozebrałam się. Wyszłam z sukienką
i innymi rzeczami w ręku. Poszliśmy do kasy. Zapłaciliśmy i
wyszliśmy ze sklepu.
-Dziękuję.
- cmoknęłam Harrego w policzek i uśmiechnęłam się szeroko.
-Nie
ma za co. - odwzajemnił pocałunek i złapał mnie za rękę. Był
naprawdę... Romantyczny. Szliśmy przez galerię. Nagle odpadł mi
kolczyk, który miałam na sobie. Harry klęknął. Obok nas
przechodziła jakaś staruszka.
-Jezu
Chryste ! Co się dzieje na tym świecie ! Tacy młodzi, a już ślub
! - razem z Harrym wybuchnęliśmy śmiechem i wróciliśmy do
szukania Nialla i Rachel. Nagle zobaczyłam ich roześmianych idących
przez galerię. Pomachaliśmy im i do nas podeszli. Wróciliśmy do
domu. Została niecała godzina do imprezy, więc zaczęłam się
ubierać. Założyłam kupione rzeczy i dzięki temu byłam gotowa w
kilka minut. Weszłam do łazienki i umalowałam się. Wyszłam z
pokoju. W salonie siedziała Rachel. Była ubrana w żółtą sukienkę z kokardą na boku, pomarańczowych szpilkach, w ręku miała kopertówkę w tym samym kolorze, bransoletki żółte i kolczyki wkręty pomarańczowe. Fryzurę miała taką samą jak ja,
czyli rozpuszczone włosy, tylko, że ja miałam wyprostowane, a ona
lekko podkręcone.
-Gdzie
się podziewałaś, ślicznotko ? - zagadnęłam
-Z
Niallem byłam. A ty?
-Z
Harrym. Wybrał mi rzeczy.
-Sama
nie umiesz?! Dziwna jesteś.
-Spoko.
- odpowiedziałam z nieogarniętą miną i odeszłam od niej. O co
jej chodzi ? Coś przeoczyłam, zrobiłam źle? Podeszłam do
Harrego.
-Gotowa?
-Jasne.
- odpowiedziałam smutno.
-Co
jest?
-Rachel
dziwnie się zachowuje. Jak powiedziałam jej , że wybrałeś mi
rzeczy , to naskoczyła na mnie...
-Nie
przejmuj się. Może ma zły dzień. - uśmiechnął się ciepło.
-Chodź, idziemy. - popchnął mnie lekko. Wsiadłam do samochodu,
Harry obok mnie. Reszta wpakowała się do samochodu i ruszyliśmy na
imprezę. Wysiedliśmy po 20 minutach jazdy. Było mi strasznie zimno
w dłonie. Harry to poczuł i złapał mnie za rękę. Uśmiechnęłam
się podnosząc głowę, aby zobaczyć jego tęczówki i pełne
różane usta. Weszliśmy do klubu trzymając się za ręce. Chłopaki
poprowadzili nas do stolika. Usiadłam przy stoliku, na dużej,
czarnej kanapie. Obok mnie usiadł Niall. Potem Zayn, Louis, Rachel i
Liam. Na przeciwko mnie Harry. Od razu podszedł do nas kelner.
Harry, Niall, Lou, Zayn i Josh, który dosiadł się do nas zaraz jak
przyszliśmy, zamówili Whiskey z colą. Liam i ja zamówiliśmy po
soku pomarańczowym.
-Słuchajcie,
jeszcze Dan do nas dojdzie. - powiedział Liam
-Super.
Nareszcie ją poznam . - powiedziałam rozradowana. Za kilak minut na
stole mieliśmy zamówienie. Chwilę później przyszła Danielle.
-Hej.
-Cześć.
Jestem Danielle.
-Wiem,
Liam o tobie cały czas nawija. Ja Darcy. - uśmiechnęłam się i
podałam jej dłoń, ona lekko się zaczerwieniła.
-Kochanie,
co chcesz pić? - zapytał ją Liam
-To
co ty. - pocałowała go lekko w policzek i usiadła obok Harrego.
Gadaliśmy przez dłuższy czas. Harry zaczął powoli kiwać się na
lewo i prawo, Zayn już spał, a Lou gdzieś tańczył. Niall też
nie wyglądał za dobrze. Tylko my, Rachel, Liam Dan i ja
wyglądaliśmy normalnie. Minęły dobre 2 godziny... Nagle, jak
gdyby nigdy nic, Zayn wstał i podszedł do jakiejś dziewczyny.
Zaczął ją całować, łapać za tyłek i całować po szyi.
Podeszłam do niego.
-Zayn?
Zayn, uspokój się.
-Ja
jestem spokojny! To moja dziewczyna !
-Od
kiedy? Zayn, nie chcę żebyś miał kłopoty, proszę cię, uspokój
się i wracamy do domu.
-Jakiego
domu?! Idziemy z nią do pokoju...
-O
nie ! Nie, nie, nie ! Ja idę z moja dziewczyną, która ma na
imię... -chwile się zamyślił -...no właśnie ma na imię,
idziemy do pokoju. Koniec kropka!
-Zayn!
- wydarłam się na cały lokal. Liam wstał i chciał zabrać Zayna.
Ten jednak odepchnął go i poszedł na górę.
-Idiota.
- skwitował Li i wrócił do stolika. Ja podeszłam do baru i
zamówiłam jeszcze jeden sok. Za chwilę podeszła do mnie Danielle.
-Co
ten głupek wyprawia?
-Nie
wiem, ale czuję, że będą kłopoty.
-Oby
nie było paparazzi .
-Oni
są wszędzie ! Nienawidzę ich. - wywróciłam oczyma i upiłam łyk
soku. Kilka minut gadałam z Danielle. Nagle podszedł do mnie Niall.
Usiadł obok i zaczął coś mamrotać pod nosem. Głowa zaczęła
latać mu na wszystkie strony. Nagle podsunął krzesło bliżej mnie
i położył głowę na moich kolanach. 'Mlasnął' , jak małe
dziecko i zasnął.
-Żyję
wśród idiotów... - stwierdziłam. Coś czuję, że to będzie
dłuuugi tydzień... Ta sprawa z Zaynem... Na pewno zrobi coś
głupiego... Około 5 nad ranem postanowiliśmy wrócić do domu.
Niall nadal spał na moich kolanach. Podniosłam go i wprowadziłam
do samochodu. Reszta weszła (chyba) o własnych nogach. Zayn zaginął
w akcji. Boję się o niego. Po dojechaniu do domu wtargałam Nialla
na górę i położyłam go w łóżku. Nie wiem jak, ale Harry spał
obok Nialla. Oboje się przytulali i całowali w policzek...
-I
don't want to live on this planet anymore <Nie chcę żyć na tej
planecie nigdy więcej> - powiedziałam cicho i poszłam do
łazienki się przebrać. Rzuciłam rzeczy na podłogę i założyłam
piżamę. Zeszłam na dół, wzięłam z fotela koc i położyła
się na kanapie. Zasnęłam.
_________________________________________________
Wiem , zabijecie mnie... ;c Długo nie było rozdziału... ;c Przepraszam : < Nie miałam kompletnie czasu , ale w końcu się zabrałam za to : 3 Podoba się? Jak myślicie, co dalej z Zaynem ? ^^
Subskrybuj:
Posty (Atom)