niedziela, 14 października 2012

Chapter 7 ' Jak zawsze ... Jest po 'naszej' myśli - narysowała niewidzialny cudzysłów w powietrzu i zastanowaiła się nad sensem życia '

**Liam**

Jest już koło północy, a lekarze nadal nie wychodzą z sali. Jestem śpiący. Nawet nie zauważyłem kiedy, a reszta przyjechała do szpitala. Usiedli naprzeciwko, a ja byłem tak zestresowany i zaspany, że ich nie zauważyłem. Nagle dzwoni telefon Darcy. Zrywa się. 

**Darcy**

Usłyszałam telefon. Odebrałam.

-Halo? 
-Cześć Darcy, to ja Oliver. 
-O , hej. 
-Przepraszam, że tak późno, ale nie mogę przestać myśleć, o tym chłopaku, który wczoraj uciekł. Co to za ciota? - zamurowało mnie.
-Sam jesteś ciotą! Nie mieszaj się i nigdy więcej do mnie nie dzwoń! - rozłączyłam się, a telefon z powrotem włożyłam do kieszeni. 

-Co on chciał?
-Powiedział, że Niall to ciota. 
-Sam jest ciotą. 
-To samo powiedziałam. - w tej samej chwili wyszedł lekarz, cały we krwi. 
-Co z nim?!  - zapytał Liam. 
-Jest jeszcze nie przytomny, stracił bardzo dużo krwi. Było bardzo trudno zaszyć rany, prawdopodobnie dlatego, że zadał je sobie czymś niesamowicie ostrym. Ale już nie będę państwu mówić... 
-Możemy do niego wejść? 
-Tylko jedna osoba. 
-Idź Dracy. - powiedział Liam, a ja weszłam po cichu do sali. Kiedy go zobaczyłam... łzy same pociekły mi po policzkach. Blady, z bandażami na rękach... To... to jest straszne. Usiadłam obok niego, położyłam głowę obok jego ręki. Zasnęłam, chociaż bardzo tego nie chciałam. 

Obudziłam się. Niall miał zamknięte oczy, ale widziałam, że nie śpi. Poruszyłam się cicho, a z jego oczu popłynęło kilka łez. Otarłam je, a on odwrócił się do mnie. 
-Dlaczego zadzwoniłaś po karetkę? Dlaczego? Chciałem umrzeć! 
-Nie mów tak. Musisz żyć. 
-Dla kogo? Po co? Żeby patrzeć jaka jesteś szczęśliwa z Oliverem? 
-Nie. Nie dlatego. Dla mnie. Zerwałam z nim. A właściwie to nie... Poczekaj zadzwonię. - wybrałam numer Olivera. Wzięłam na głośnik.

-Wiedziałem, że zadzwonisz. 
-Zrywam z tobą. 
-Słucham? Dla tej cioty z drutami na zębach? 
-Nie! Dla pięknego... - patrzyłam cały czas w jego granatowe, lekko zaszklone oczy. -... cudownego, miłego, słodkiego, najlepszego jakiego znałam  chłopaka. Żegnam ozięble. - rozłączyłam się.

-Serio tak o mnie myślisz? 
-A jak myślisz?
-Nie. - odparł i spuścił głowę.
-A gdybym tak nie myślała... Zrobiłabym to? - wzięłam jego twarz w dłonie i lekko musnęłam usta.
- Strasznie mi na tobie zależy, wiesz?
-Niall... Ja nie jestem gotowa na związek...
-A na związek z Oliverem byłaś gotowa. - burknął. 
-To było  głupie, szczeniackie. Za szybkie. Banalne... Ważne decyzje chcę podejmować po przemyśleniach. 
-Jestem ważny... Dla ciebie? 
-Bardzo. 
-Dlaczego się pociąłeś? 
-Bo myślałem, że wszystko straciłem. 
-Przecież masz chłopaków... 
-Ale ty jesteś dla mnie wszystkim.
-Powinieneś odpoczywać. Połóż się. - rozkazałam i ułożyłam mu poduszkę, przykryłam kołdrą. Wstałam i miałam wychodzić.
-Zostaniesz ze mną dopóki nie zasnę? 
-Oczywiście. - złapałam go za dłoń. Miałam czas na samotne przemyślenia. Zostawił mnie, ale wiem, że nie mógł się pożegnać. Teraz mniejsza o to. Jest moim przyjacielem. Kiedyś był, przestał nim być, ale znów jest. Nie wiem czy potrafię być z nim, jako chłopak i dziewczyna, jako para. Wiem, że już dużo przecierpiał, a to wszystko przeze mnie... Wiem, że zawaliłam. Wiem, że jeżeli odmówię mu chodzenia, znów może się pociąć... To nie jest dobry pomysł... Teraz jedyna nadzieja, jest w chłopakach. Muszą uświadomić mu, że to za szybko, że nie dam rady się w nim zakochać, kiedy był dla mnie najlepszym przyjacielem... Nie wyobrażam sobie bez niego życia, ale ... chyba nie potrafię... 

Wyszłam na korytarz. Opowiedziałam chłopakom o zaistniałej sytuacji. 
-Okej, zajmiemy się tym. - przytaknął Harry. 
-Tylko delikatnie... - odparłam.
-Spokojnie, znamy go na wylot. Damy sobie radę. 
-Dziękuję. - pocałowałam każdego z nich w policzek. Podeszłam do Rachel. 

-No weź coś zrób! Tak słodko razem wyglądacie! - krzyknęłam, Harry stał za Rachel. Zaczerwienił się. 
-Ja i...?
-Loczek. 
-Niee... Niee, nie nie! 
-Tak... Tak, tak, tak!
-Nie!
-Rachel! Tak! 
-No chyba wiem, że nie. Błagam cię. Nie ! 
-Mhm . Ja już się o to postaram. 
-Darcy... 
-Rachel... 
-Dobra. Daj mi już spokój. - zawstydzona odeszła i usiadła na końcu korytarza. 

**Rachel**

Usiadłam na zimnym , niebieskim krześle. Nie wiem, może Darcy ma racje...? Harry jest słodki, to fakt, ale ma całkiem inny charakter... Chociaż... Pewnie jest tak samo rąbnięty jak ja... 
-Nad czym tak myślisz? - z przemyśleń wyrwał mnie zielonooki. 
-Masz rację. 
-Co? - zaśmiał się. 
-Yyy, jakie było pytanie? - kolejny raz się zaśmiał. 
-Nad czym tak myślisz? 
-Aaa . Nie chcesz wiedzieć. 
-Chcę. - usiadł obok mnie.
-Przepraszam za to... Wiesz, na ogrodzie. Powiedziałeś, że się we mnie zakochałeś, a ja że nie... 
-Przestań. To było dawno. Nie lubię rozpamiętywać. 
-Więc już ci się nie podobam...? 
-Tego nie powiedziałem. 
-Wiesz... Długo nad tym myślałam... Może na razie zostańmy przyjaciółmi. Potem się zobaczy.
-Jestem jak najbardziej ZA. 
-No to super. - pocałowałam go w policzek i wróciliśmy do pozostałych. 

-O, czyli wyszło na moje. - powiedziała Darcy z uśmiechem. 
-Nie, nie wyszło na twoje. - zadowolona odparłam. Zmierzyła mnie wzrokiem. -...ale i tak uważam, że za bardzo się ciebie słucham. 

**Darcy**

-Zabieram cię do domu. - odparł Liam
-Nie. Zostaje...
-Darcy, nie spałaś bardzo długo. Chodź. Za kilka godzin wrócimy. 
-No po co mam jechać do domu, jak tak samo mogę się przespać tutaj?
-Kto chce kanapkę? - zagadnął Louis
-Gdybyśmy byli w domu, to przyłożyłam bym ci moją torebką, ale jesteśmy tu gdzie jesteśmy, więc daj jedną. - pokwitowałam, a po chwili miałam w ręku kanapkę. Weszłam do Nialla. 
-Chcesz kanapkę? - ups... Zapomniałam, że śpi. Wróciłam do pozostałych. Zjadłam kanapkę. Położyłam głowę na ramieniu Liama i znowu zasnęłam. Poczułam jak ktoś mnie podnosi, jednak nie miałam siły stawiać oporu. 
-Shh... Zabieram cię do domu. 
-Mhm. - ponownie zamknęłam oczy. 

Kiedy się ocknęłam leżałam w mojej sypialni, obok Nialla. Już nie spał...
-Ile ja spałam? 
-Dwa dni. - odparł z uśmiechem.
-Ile?! Tak się da!? 
-Noo najwyraźniej. 
-A co ty tu robisz?! 
-Weź się nie drzyj! 
-Czemu nie jesteś w szpitalu? 
-No bo mnie już wypuścili. Proste. 
-Znów jesteś taki, jak kiedyś. 
-To dobrze? 
-Bardzo dobrze. Chyba. - wstałam. Założyłam zwykłe czarne dresy i malinową bluzkę niewartą uwagi i zeszłam na dół. Obejrzałam jakiś denny program. Nawet nie wiem kiedy, a był wieczór. Dzień jak co dzień . Zjadłam kolację i położyłam się do łóżka . Z butów wyrwał mnie głośno dzwoniący telefon Louisa, leżał na dole a dzwonek miał naprawdę donośny. Wszyscy zbiegli na dół. 

-Co ?! Jak to!? Jezu! Żartujesz? Tak? Dobra, pa. - stał jak wryty. 
-Louis! Co się stało!? - wydarliśmy się na niego. 
-Simon się dowiedział o Zaynie...
-No i co? - zapytałam. 
-Chce... On chce cię wywalić z zespołu... - skierował się do Zayna. 
-Co?! - wykrzyknęłam . -Jak to ?! - przed nami była nieprzespana noc . Obgadywaliśmy jak to wszystko odkręcić. W końcu koło 4 położyliśmy się spać, chociaż i tak prawie nikt nie zmrużył oka.

____________________________________
Siema znowu ;D 
Wiem , zlinczujecie mnie, zabijecie, udusicie, ale jakoś tak się obudziłam i miałam wenę xd 
Jak z Zaynem  ? ^^
Więc jest, napisany, dodany. : )
Na pingerze dodam niedługo . Obiecuję ; *

sobota, 13 października 2012

Chapter 6 ' Lepiej jest umrzeć niż patrzeć na szczęśliwą osobę, kiedy cierpisz.'



Obudziłam się bardzo wcześnie, przez co nie widziałam nic na oczy. Po omacku wstałam. Zorientowałam się , że spałam na dole. Plecy bolały mnie niemiłosiernie . Barki, kark, szyja... Jakby sparaliżowane . Poszłam na górę . Muszę sprawdzić czy jest Zayn . Wchodzę do jego pokoju : pusto . Zajrzałam też do pokoi innych , ale nic . Mam jeszcze kilka godzin na przygotowanie się . Dzisiaj pierwszy <znowu> dzień w szkole . Tęsknie za tymi idiotkami, za Oliverem... Pójdę obudzić Rachel . Wchodzę do jej pokoju , pukam w otwarte drzwi .
-Co jest ?
-Szkoła . Wstawaj...
-Szkoda dnia . - dokończyła. Zaczęłyśmy się śmiać. Rache zwlekła się z trudem z łóżka i pobiegła się przygotować. Poszłam do swojego pokoju i zabrałam z szafy biało – różowo – czarny sweterek , fioletowe rurki i różowo czarne Vans'y, w co za chwilę się ubrałam. Książki szybko spakowałam do plecaka z motywem flagi brytyjskiej. Lubiłam ten kraj , mimo , że teraz tu jestem i zbytnio się nie cieszę . Wyjęłam z szafki telefon, włożyłam go do kieszeni spodni. Wbiegłam jak opętana do łazienki i lekko umalowałam rzęsy, a usta pomalowałam jasno - różowym błyszczykiem. Wyszłam z łazienki, wzięłam plecak i zeszłam na dół zrobić nam śniadanie, bo Rachel jeszcze się szykowała, ta to nigdy się nie wyrobi... Otworzyłam lodówkę, wzięłam ser, włożyłam dwa tosty do tostera i zagrzałam je . Po minucie położyłam ser, który chwila moment się roztopił. Rachel zbiegła w białej bluzce z rozszerzonym napisem YOLO , brzoskwiniowychrurkach , czerwonych Conversy'ach i z torbą z jakimś dzikim kotemna ramieniu. Zjadłyśmy szybko śniadanie i wybiegłyśmy bez słowa z domu. Wyczekiwany autobus szybko się zjawił, weszłyśmy.

**

Podróż trwała ok. 30 minut. Wybiegłyśmy z autobusu . Pobiegłyśmy do sekretariatu.
-To tu ! - zatrzymałam się ślizgając na śliskich płytkach i zapukałam do drzwi.
-Proszę ! - weszłyśmy, wzięłyśmy plan lekcji. -Lekcje już się zaczęły, radzę się spieszyć!
-Do widzenia! - krzyknęłam, kiedy Rachel pędziła w stronę wyznaczonej sali. Akurat lekcje na najwyższym piętrze. Ledwo co się wczołgałyśmy na górę. Zapukałyśmy i weszłyśmy do sali całe zdyszane.
-Dzień... Dobry – wydukałam
-Przepraszamy za … spóźnienie – dokończyła Rachel.
-Powód spóźnienia! - wykrzyknęła nauczycielka.
-Jechałyśmy najwcześniejszym autobusem, a i tak były największe korki. Biegłyśmy jak najszybciej potrafiłyśmy. - wyjaśniłam.
-Dobrze - zaśmiała się -Chciałam was tylko sprawdzić.
-Dziękujemy.
-Siadajcie. - zajęłam wolne miejsce w pierwszym rzędzie, a Rachel obok mnie. Po jakichś 15 minutach lekcji zaczął wibrować mi telefon, a po chwili wydobył się z niego dźwięk. Kompletnie zapomniałam wyciszyć! Popatrzyłam nerwowo na nauczycielkę. Akurat opieprzała jakiegoś chłopaka na korytarzu. Zobaczyłam na ekranie 'Niall's calling' . Kobieta weszła do sali.
-Czy mogę...? - wskazałam wzrokiem na telefon.
-Tylko szybko. - wybiegłam z sali.
-Co? Mam lekcje ! - powiedziałam do telefonu
-Gdzie jesteś?
-W szkole !
-Coś się stało?
-Nie. - zła się rozłączyłam i wróciłam do klasy mówiąc ciche 'dziękuję'. Ponownie usiadłam . Nawet nie wiem kiedy, a lekcja się skończyła . Zaczął dzwonić mój telefon.
-Halo?
-Darcy Nelson ?
-Tak, a kto mówi ?
-Pani przyjaciel, Zayn Malik jest w areszcie . Może pani się zjawić? - zatkało mnie. Przez chwilę się nie odzywałam
-T-tak.
-Do widzenia. - rozłączyłam się.
-Co? - zapytała Rachel widząc mój kamienny pokerfejs.
-Zayn w areszcie.
-Jezu , co on wczoraj nawyrabiał ?
-Nie wiem, ale muszę jechać. Usprawiedliw mnie. Proszę cię. Powiedz, że się bardzo źle poczułam. Pa. - pocałowałam ją w policzek i jak najszybciej wybiegłam z budynku szkoły . Wbiegłam do pierwszego autobusu, który jechał w stronę komisariatu. Po kilku minutach morderczej jazdy byłam na miejscu. Wbiegłam do środka jak oszalała.
-Zayn Malik, czy można go... zobaczyć?
-Już. - zaprowadził mnie do sali, gdzie siedział mulat.
-Może, pan nas zostawić samych?
-Na piętnaście minut. - wyszedł i zamknął za sobą drzwi.
-Dzięki, że przyszłaś... - zaczął łagodnie
-Idioto! Mówiłam, że masz przestać?!
-Co przestać?
-No..! Nie pamiętasz?
-Co mam do jasnej cholery pamiętać ?! Oświeć mnie!
-A co ja żarówka jestem!? Przez ciebie zwiałam z lekcji w pierwszy dzień!
-Przepraszam cię. Nie wiedziałem. Gdyby chłopaki, a tym bardziej Simon, się dowiedzieli, to by mnie zabili.
-To czekaj na śmierć. - powiedziałam przykładając słuchawkę do ucha.

-Halo? - odezwał się przyjemny głos Nialla po drugiej stronie słuchawki.
-Przyjeżdżaj na komisariat, ten największy.
-Po co?
-Chyba raczej po kogo . Szybko! Tylko ani słowa Simonowi! - rozłączyłam się.

-Coś ty idioto narobił... - powiedziałam pod nosem.
-No właśnie nie wiem. Powiedz...
-Wczoraj, była impreza...
-Jaka impreza?
-Czyli będzie trudniej niż myślałam... - mruknęłam. - No więc była impreza, nie ważne jaka i gdzie. Przystawiałeś się do jakiejś blondyny i twierdziłeś, że to twoja dziewczyna. Poszliście razem do pokoju i...
-O kur*a. - cicho zaklął łapiąc się za skronie.
-Too znaczy ja nie wiem co wy tam robiliście, ale domyślam się.
-Za młoda jeszcze jesteś jak na takie rzeczy, ale to nie czas . Jak się Simon dowie, to możemy się pożegnać.
-Z czym ?
-Z moim życiem. - zaśmiał się.
-To nie śmieszne. On naprawdę, chociaż go nie znam, może ci coś zrobić. - w tym momencie wparował zdyszany Niall.
-Co się stało?
-Cielę oknem wyleciało. Zayn narozrabiał wczoraj.
-Ale... To było to o czym ja myślę?
-Zależy o czym myślisz, ale myślę, że właśnie o tym myślisz.
-No więc jeśli zrobiłeś to co ja myślę, to masz przerąbane.
-Wiem...
-Dobra, wpłaćcie kaucję i do domu, a ja do szkoły.
-Dzięki. - odezwał się Zayn
-Spoko – znów wybiegłam jak poparzona i wsiadałam do taksówki. Byłam na miejscu dwa razy szybciej niż autobusem. Wysiadłam z taksówki płacąc mężczyźnie. Wszyscy stali na boisku. Wzrokiem szukałam Rachel. Znalazłam w tłumie naszej klasy. Podbiegłam jak najmniej zauważalnie.
-Co się dzieje ?
-Ewakuacja próbna była. Masz szczęście, bo nie było lekcji.
-Uff. - reszta lekcji minęła spokojnie . Kiedy zabrzmiał dzwonek, pani poganiała nas, byśmy wyszli. Szybko uwinęłyśmy się i poszłyśmy na ogród. Ta szkoła jest ogromna! Jest wielu ludzi! Ciemne włosy, te ręce, nogi...
-Co on tu robi ?! - krzyknęła Rachel
-Nie mam pojęcia! Uciekamy!
-No chyba żartujesz! Chodź, jak nas nie zobaczy to trudno, a jak zobaczy no to...
-..się zobaczy – dokończyłam. Ruszyłyśmy do przodu. Usiadłyśmy na trawie i zaczęłyśmy gadać. Zobaczyłam, że Oliver podchodzi z jakimiś kolesiami do żywopłotu, który był jakieś 2 metry od nas. To było nieuniknione, zobaczył nas.


-Darcy! - krzyknął, a ja wstałam. Wziął mnie na ręce i okręcił.
-Olie... - szepnęłam mu do ucha. Pocałował mnie w policzek, a wszyscy na około wydobyli z siebie głośne 'Aww'.
-Szukałem cię wszędzie! Gdzie byłaś? Czemu wyjechałaś?!
-Musiałam wyjechać... Tata dostał nową pracę, ale okłamał mnie i ma nową dziewczynę... Nie miałam czasu pożegnać się z nikim.
-Nawet nie zadzwoniłaś... Strasznie się martwiłem...
-Zawaliłam...
-Wiem, że to za szybko, ale... Zostaniesz moją dziewczyną? - przez głowę przeleciało mi tysiąc pytań na które nie mam odpowiedzi. Co jeśli Niall... Nie... On jest moim przyjacielem...
-Tak. - odpowiedziałam bez głębszego zastanowienia.
-Darcy, Niall tu jest... - powiedziała Rachel. Zobaczyłam biegnącego w przeciwną stronę blondyna.
-Cholera! Niall! - zaczęłam za nim biec. Dogoniłam go. Złapałam za nadgarstek. -Niall...
-Zostaw mnie! - odwrócił się w moją stronę i odepchnął. Upadłam, a on odbiegł. Wstałam, wróciłam po Rachel i wróciłyśmy do domu. Od razu popędziłam do Nialla. Zapukałam.
-Wpuścisz mnie? Niall, przepraszam... Nie wiem co we mnie wstąpiło. - odpowiedział mi tylko cichy płacz. -Niall... Odezwij się. Przepraszam... Niall! - próbowałam otworzyć drzwi, ale są zamknięte... Nagle na moich butach pojawiła się krew, która miała źródło w pokoju. -Niall! Otwórz! Niall! - wpadłam w totalną panikę. Zbiegłam na dół. Pobiegłam na ogród, weszłam oknem. Zobaczyłam leżącego tam Nialla, całego zakrwawionego, z jakimś listem. List włożyłam do kieszeni, a jego podniosłam z podłogi i zadzwoniłam po karetkę, po czym otworzyłam drzwi i zawołałam resztę domowników.
-Stary, coś ty... - Liam zaniemówił. -Jezu... - wykrztusił.
-Niall, Niall! Obudź się! Słyszysz mnie?! Popatrz na mnie! - krzyczałam do dawno nieprzytomnego chłopaka. Po chwili przyjechała karetka, razem z Liamem wsiedliśmy do niej i pojechaliśmy do szpitala.

**

Wzięli go na salę. Wtuliłam się w Liama. Wziął mnie na ręce i zaprowadził na korytarz, w którym były drzwi do sali Nialla. W jednej chwili przypomniałam sobie o liście... Wzięłam go do ręki i otworzyłam starannie zaklejoną kopertę.

' Darcy...
Pewnie teraz już nie żyję, a ty płaczesz nade mną, albo całkowicie sobie mnie olałaś, tak jak to robiłaś do tej pory, ale chcę Ci powiedzieć, że lepiej jest mi umrzeć w cierpieniach, jakie zadałem sobie przed chwilą, niż patrzeć jak całujesz się z innym. Jesteś dla mnie najważniejsza. Mogę , mogłem zrobić co tylko chciałaś. Byłem całkowicie oddany tobie, wiesz? Opuściłem Cię wtedy dlatego, że musiałem. Ojciec nie pozwolił mi nigdzie wyjść. Pewnie tego nie zrozumiesz... Kazał mi się pakować, a po chwili byliśmy w samochodzie. Droga do Londynu samochodem jest naprawdę długa. Przez całą drogę miałem twoją piękną twarzyczkę przed oczami. Myślałem tylko nad tym, jak po kilku latach Cię przeproszę. Prosiłem Simona wielokrotnie, że chcę pojechać, żeby pozwolił mi choćby na kilka godzin przyjechać do Mullingar. W końcu nie wytrzymałem i na urodziny twojej mamy uciekłem ze studnia nagraniowego. Dla kogo? Dla Ciebie... Powiedz chłopakom, że w szafce nocnej jest tekst nowej piosenki. To chyba tyle co miałem Ci do powiedzenia... Aha... Jeszcze coś... Kocham Cię nad życie.

P.s. Przekaż Liamowi, że ma się tobą zaopiekować i dbać o Ciebie, bo ja raczej nie będę w stanie.

Niall '

Po moich policzkach spłynęły gorzkie, słone łzy. List mokry był od moich łez, łez Nialla i krwi... Nie wytrzymałam... Wypuściłam list z rąk i sama osunęłam się na podłogę, jednak Liam nie pozwolił mi tak długo siedzieć. Podniósł mnie i list. Przeczytał go, oczy miał zaszklone...
-To moja wina. Moja ! Słyszysz!? Moja! - wydarłam się na chłopaka, jednak ten mocno przycisnął mnie do siebie i ogrzał. Zasnęłam pogrążona w rozpaczy i smutku. 

______________________________________________________________
No i jest rozdział... Jak się podoba ?