Wstałam o 6:30. Ubrałam się w moją
ulubioną granatową bluzę wkładaną przez głowę , różowe rurki
i żarówiaste, różowe Vansy.
(http://www.polyvore.com/cgi/set?.locale=pl&id=57144749)
-Mała, schodź, już 7. - usłyszałam
głos mojego taty.
-Już, tylko wezmę torbę. - szybko
odparłam i zrobiłam tak jak powiedziałam. Byłam strasznie
zdenerwowana , no przecież to pierwszy dzień w szkole. Nigdy nie
czułam czegoś takiego, no oprócz tego dnia, w którym dowiedziałam
się, że moja mama nie żyje. Wrzesień i wiele wyzwań. Dzisiaj
urodziny mojej mamy. Po szkole pójdę na grób i się pomodlę... -
łzy zaczęły spływać mi po policzkach, a ręce niespokojnie się
trzęsły. Otarłam łzy i opłukałam twarz wodą. Szybko maznęłam
rzęsy tuszem i zbiegłam na dół.
-Cześć tatuś. - powiedziałam i
pocałowałam w policzek mojego tatę. Kochałam go. Najmocniej na
świecie. Świetnie zastąpił mi rolę mamy i wcielił się w
przyjaciela. Mój tata był świetny z matmy, a za to ja wolałam
Angielski. Każdy mi się dziwił, że daje sobie z tym wszystkim
radę. Nigdy nie miałam przyjaciółki, nie mogłam nikomu się
wyżalić i wypłakać na ramieniu. Nigdy nie mogłam wariować z
koleżanką i śmiać się z byle czego. Zawsze byłam poukładana i
nie wyobrażałam sobie mieć chłopaka. Nigdy nie byłam ładna.
Zawsze było tak, że moim przyjacielem , powtarzam przyjacielem płci
męskiej, był Niall. Kochałam go jak brata i przez większość
życia to on był moją przyjaciółką, ale kiedy się we mnie
zakochał, miał wtedy chyba 8 lat, trochę się ode mnie odwrócił...
Wiedziałam , że nie mogę pogadać z nim o chłopakach, bo sam się
we mnie zakochał i to byłby dla niego ból. Usiadłam przy stole,
na którym czekało już moje ulubione danie, czyli płatki na mleku
z dodatkiem jogurtu owocowego. Przysunęłam miseczkę bliżej
krawędzi i zaczęłam jeść śniadanie. Zjadłam w mgnieniu oka.
-Dziękuję. Idę. Będę o 6.
-Tak późno?
-Jeszcze pójdę do mamy. - posłałam
wymuszony uśmiech i wyszłam z domu. Wróciłam się.
-Tato! Daj jeszcze jeść Coltonowi! -
wyszłam z domu zamykając drzwi. Szłam wolnym krokiem, bo do
rozpoczęcia zajęć miałam jeszcze pół godziny, a szkołę
niecałe 300 metrów od mojego domu. Przeszłam przez ulicę. W tym
momencie szłam ulicą gdzie znajdował się dom pana Horana. Niall
mieszkał z tatą i Gregiem. Jego rodzice rozwiedli się , kiedy miał
6 lat, a wybrał mieszkanie z tatą. Oderwałam się od myśli i
przyspieszyłam kroku, bo do rozpoczęcia zajęć było raptem 20
minut. Weszłam do budynku szkoły. Wszystkie blondynki skierowały
wzrok na mnie, a ja tylko zaśmiałam się i poszłam dalej.
Zapukałam niepewnie do sekretariatu szkoły i weszłam do
pomieszczenia.
-Dzień dobry, ja po plan lekcji. -
zwróciłam się do dyrektora.
-Darcy Nelson? Witaj młoda damo.
Proszę bardzo. - uśmiechnięty od ucha do ucha mężczyzna podał
mi białą kartkę z nagłówkiem 'PLAN LEKCJI'. Pierwsza była
Sztuka. Lubiłam ten przedmiot, bo rysowanie wybitnie mi wychodziło.
Poszłam pod salę numer 21 i położyłam torbę pod ścianą.
-Hej , mała, nowa jesteś?
-Po pierwsze, kiedy się urodziłaś?
-W Grudniu. - odparła speszona
blondynka i dalej żuła obojętnie gumę poprawiając swoje włosy.
-Więc jestem od ciebie starsza o dwa
miesiące i nie mów do mnie mała. - odgryzłam się.
-Co nie zmienia faktu, że jesteś
nowa.
-No i co z tego? Jeżeli ktoś jest
nowy, to trzeba od razy na niego najeżdżać?
-No tak. Słuchaj, to jest nasze
terytorium . - wsazała na resztę pokręconych blondynek z toną
tapety na twarzy. -Nie wtrącaj się. W tej szkole jesteśmy już od
dawna i wiemy co i jak. Ty nie wiesz, więc żegnam ozięble.
-Haha , mam rozumieć, że jeżeli jest
ktoś nowy, to jest gorszy?
-Taak, właśnie tak. A ty się nie
wtrącaj w cudze sprawy. Mama nie nauczyła? - ostatnie zdanie bardzo
mnie zabolało.
-Tak się składa, że moja mama nie
miała okazji mnie nauczyć niczego. - do moich oczu ponownie tego
dnia zaczęły napływać łzy.
-Uciekła od ciebie? Ooo, biedna. -
nagle między mnie, a puste blondynki wszedł jakiś chłopak. Miał
bardzo ciemne brąz włosy i zielone oczy.
-Zostawcie ją.-powiedział stanowczym
tonem i zasłonił mnie.-Nie zaczaiłyście, że jej mama nie żyje?
Idźcie stąd.
-Ale nasza randka aktualna? -
powiedziała jedna odchodząc.
-Chyba śnisz. - stwierdził i odwrócił
się do mnie.
-Dziękuję. - powiedziałam i otarłam
łzę, tak, żeby tusz mi się nie rozmazał.
-Drobiazg. Mam już dosyć tych
idiotek. - powiedział i objął mnie ramieniem na znak pocieszenia.
-Czemu się mną zainteresowałeś?
Większość spojrzałaby obojętnie i by sobie poszli.
-Ja taki nie jestem. Te idiotki
umawiają się ze mną tylko dlatego, że jestem w miarę przystojny
i mam kasę. Dla nich tylko to się liczy.
-W miarę przystojny? Chłopaku,
patrzyłeś kiedyś w lustro? - odparłam i zatopiłam się w jego
zielonych tęczówkach. Pozwoliłam sobie na dłuższą przyjemność.
Chłopak ukazał dwa szeregi białych zębów i przedstawił się.
-Jestem Oliver. - podał mi dłoń.
-Ja Darcy. Naprawdę miło mi cię
poznać. - odparłam. Naszą rozmowę przerwał dzwonek. Kiedy
zobaczyłam, że chłopa wchodzi do tej samej sali co ja, niezmiernie
się ucieszyłam. Usiadłam w przedostatniej dwuosobowej ławce.
Usiadła koło mnie jakaś brunetka. Oliver chciał już siąść
koło mnie, ale jak zobaczył dziewczynę speszył się i odwrócił
do swoich kolegów, a ja tylko przygryzłam wargę i zaczęłam
wyjmować blok rysunkowy i piórnik.
-Jestem Rachel. -szepnęła dziewczyna
i podała dłoń.
-Darcy. - uścisnęłam ją i
uśmiechnęłam się.
***
Pierwszy dzień w szkole nie był taki
jak sobie wyobrażałam, ale było okej. Lekcje minęły bardzo,
szybko. Wyszłam z budynku szkoły i poszłam prosto na cmentarz. Po
drodze kupiłam dwa znicze i zapałki. Doszłam na miejsce w 5 minut.
Usiadłam przy grobie.
-Mamo... Dlaczego nie jesteś ze mną?
Dlaczego przez wszystko muszę przechodzić sama? Bardzo mi ciebie
brakuje. Jesteś brakującym puzzlem w tej jednej wielkiej układance
zwanej życiem. - kolejny raz łzy gromadziły mi się w oczach.
-Dzisiaj jest ten dzień, w którym zapewne byśmy razem z tobą i z
tatą świętowali. Jednak jest dzień smutku i żałoby. Nigdy nie
zobaczysz jak wygląda mój pies. Nigdy nie dotkniesz moich włosów
i nie doradzisz w co mam się ubrać. Wiem, ze już tak pozostanie i
muszę być silna, ale to jest nie do pomyślenia, że przeze mnie
nie żyjesz. Gdybym się nie urodziła, żyłabyś. Dalej cieszyłabyś
się życiem z innym dzieckiem które nie przeszkodziłoby ci w
życiu. - mówiłam. Nade mną zaczęły gromadzić się czarne
chmury. Zaczęło padać, a w dodatku było zimno. Pomodliłam się i
i zapaliłam znicze. Siedziałam tak sama na ławce i myślałam nad
beznadziejnym życiem, którym obdarował mnie los. Nagle ciepła
znajoma dłoń dotknęła mojej szyi. Oliver usiadł koło mnie i
przytulił mnie mocno.
-Przykro mi. - stwierdził.
-To przeze mnie mama nie żyje. Gdyby
mnie nie urodziła, żyłaby dalej.! - krzyknęłam i wtuliłam się
w chłopaka. Siedzieliśmy tak dłuższą chwilę. Zaczęłam się
trząść z zimna, jednak dalej siedzieliśmy w ciszy.
-Zimno ci? - zapytał Oliver
-T-t-tak. - wyjąkałam.
-Masz moja bluzę. - chłopak zdjął
bluzę i założył ją na moje plecy. Przytulił mnie jeszcze
mocniej i pocałowała w czoło...
_________________________________________________________________________________
Jak wam się podoba? Pierwszy i trochę dramatyczny . : D
Bardzo fajny :D
OdpowiedzUsuńCzekam na następny .
Zapraszam na mojego bloga http://opowiadanie-live.blogspot.com/
Mile widziane komentarze .
Zapowiada się ciekawie. Będę wpadać i zapraszam do siebie, na pingera: everything.about.u.pinger.pl
OdpowiedzUsuńTez piszę opowiadanie o 1D ;)
ten rozdział jest świetny , naprawdę wzruszający , emocjonalny , prawdziwy.
OdpowiedzUsuńczekam na kolejny mała :*
~~ N .<3
Dawaj następny ! <3
OdpowiedzUsuńOne.Love.<3