piątek, 24 sierpnia 2012

Chapter 1 . 'Życie daje nam dużo do myślenia, za dużo.'

<Włącz, jak się skończy, jeszcze raz>


Wstałam o 6:30. Ubrałam się w moją ulubioną granatową bluzę wkładaną przez głowę , różowe rurki i żarówiaste, różowe Vansy. (http://www.polyvore.com/cgi/set?.locale=pl&id=57144749)
-Mała, schodź, już 7. - usłyszałam głos mojego taty.
-Już, tylko wezmę torbę. - szybko odparłam i zrobiłam tak jak powiedziałam. Byłam strasznie zdenerwowana , no przecież to pierwszy dzień w szkole. Nigdy nie czułam czegoś takiego, no oprócz tego dnia, w którym dowiedziałam się, że moja mama nie żyje. Wrzesień i wiele wyzwań. Dzisiaj urodziny mojej mamy. Po szkole pójdę na grób i się pomodlę... - łzy zaczęły spływać mi po policzkach, a ręce niespokojnie się trzęsły. Otarłam łzy i opłukałam twarz wodą. Szybko maznęłam rzęsy tuszem i zbiegłam na dół.
-Cześć tatuś. - powiedziałam i pocałowałam w policzek mojego tatę. Kochałam go. Najmocniej na świecie. Świetnie zastąpił mi rolę mamy i wcielił się w przyjaciela. Mój tata był świetny z matmy, a za to ja wolałam Angielski. Każdy mi się dziwił, że daje sobie z tym wszystkim radę. Nigdy nie miałam przyjaciółki, nie mogłam nikomu się wyżalić i wypłakać na ramieniu. Nigdy nie mogłam wariować z koleżanką i śmiać się z byle czego. Zawsze byłam poukładana i nie wyobrażałam sobie mieć chłopaka. Nigdy nie byłam ładna. Zawsze było tak, że moim przyjacielem , powtarzam przyjacielem płci męskiej, był Niall. Kochałam go jak brata i przez większość życia to on był moją przyjaciółką, ale kiedy się we mnie zakochał, miał wtedy chyba 8 lat, trochę się ode mnie odwrócił... Wiedziałam , że nie mogę pogadać z nim o chłopakach, bo sam się we mnie zakochał i to byłby dla niego ból. Usiadłam przy stole, na którym czekało już moje ulubione danie, czyli płatki na mleku z dodatkiem jogurtu owocowego. Przysunęłam miseczkę bliżej krawędzi i zaczęłam jeść śniadanie. Zjadłam w mgnieniu oka.
-Dziękuję. Idę. Będę o 6.
-Tak późno?
-Jeszcze pójdę do mamy. - posłałam wymuszony uśmiech i wyszłam z domu. Wróciłam się.
-Tato! Daj jeszcze jeść Coltonowi! - wyszłam z domu zamykając drzwi. Szłam wolnym krokiem, bo do rozpoczęcia zajęć miałam jeszcze pół godziny, a szkołę niecałe 300 metrów od mojego domu. Przeszłam przez ulicę. W tym momencie szłam ulicą gdzie znajdował się dom pana Horana. Niall mieszkał z tatą i Gregiem. Jego rodzice rozwiedli się , kiedy miał 6 lat, a wybrał mieszkanie z tatą. Oderwałam się od myśli i przyspieszyłam kroku, bo do rozpoczęcia zajęć było raptem 20 minut. Weszłam do budynku szkoły. Wszystkie blondynki skierowały wzrok na mnie, a ja tylko zaśmiałam się i poszłam dalej. Zapukałam niepewnie do sekretariatu szkoły i weszłam do pomieszczenia.
-Dzień dobry, ja po plan lekcji. - zwróciłam się do dyrektora.
-Darcy Nelson? Witaj młoda damo. Proszę bardzo. - uśmiechnięty od ucha do ucha mężczyzna podał mi białą kartkę z nagłówkiem 'PLAN LEKCJI'. Pierwsza była Sztuka. Lubiłam ten przedmiot, bo rysowanie wybitnie mi wychodziło. Poszłam pod salę numer 21 i położyłam torbę pod ścianą.
-Hej , mała, nowa jesteś?
-Po pierwsze, kiedy się urodziłaś?
-W Grudniu. - odparła speszona blondynka i dalej żuła obojętnie gumę poprawiając swoje włosy.
-Więc jestem od ciebie starsza o dwa miesiące i nie mów do mnie mała. - odgryzłam się.
-Co nie zmienia faktu, że jesteś nowa.
-No i co z tego? Jeżeli ktoś jest nowy, to trzeba od razy na niego najeżdżać?
-No tak. Słuchaj, to jest nasze terytorium . - wsazała na resztę pokręconych blondynek z toną tapety na twarzy. -Nie wtrącaj się. W tej szkole jesteśmy już od dawna i wiemy co i jak. Ty nie wiesz, więc żegnam ozięble.
-Haha , mam rozumieć, że jeżeli jest ktoś nowy, to jest gorszy?
-Taak, właśnie tak. A ty się nie wtrącaj w cudze sprawy. Mama nie nauczyła? - ostatnie zdanie bardzo mnie zabolało.
-Tak się składa, że moja mama nie miała okazji mnie nauczyć niczego. - do moich oczu ponownie tego dnia zaczęły napływać łzy.
-Uciekła od ciebie? Ooo, biedna. - nagle między mnie, a puste blondynki wszedł jakiś chłopak. Miał bardzo ciemne brąz włosy i zielone oczy.
-Zostawcie ją.-powiedział stanowczym tonem i zasłonił mnie.-Nie zaczaiłyście, że jej mama nie żyje? Idźcie stąd.
-Ale nasza randka aktualna? - powiedziała jedna odchodząc.
-Chyba śnisz. - stwierdził i odwrócił się do mnie.
-Dziękuję. - powiedziałam i otarłam łzę, tak, żeby tusz mi się nie rozmazał.
-Drobiazg. Mam już dosyć tych idiotek. - powiedział i objął mnie ramieniem na znak pocieszenia.
-Czemu się mną zainteresowałeś? Większość spojrzałaby obojętnie i by sobie poszli.
-Ja taki nie jestem. Te idiotki umawiają się ze mną tylko dlatego, że jestem w miarę przystojny i mam kasę. Dla nich tylko to się liczy.
-W miarę przystojny? Chłopaku, patrzyłeś kiedyś w lustro? - odparłam i zatopiłam się w jego zielonych tęczówkach. Pozwoliłam sobie na dłuższą przyjemność. Chłopak ukazał dwa szeregi białych zębów i przedstawił się.
-Jestem Oliver. - podał mi dłoń.
-Ja Darcy. Naprawdę miło mi cię poznać. - odparłam. Naszą rozmowę przerwał dzwonek. Kiedy zobaczyłam, że chłopa wchodzi do tej samej sali co ja, niezmiernie się ucieszyłam. Usiadłam w przedostatniej dwuosobowej ławce. Usiadła koło mnie jakaś brunetka. Oliver chciał już siąść koło mnie, ale jak zobaczył dziewczynę speszył się i odwrócił do swoich kolegów, a ja tylko przygryzłam wargę i zaczęłam wyjmować blok rysunkowy i piórnik.
-Jestem Rachel. -szepnęła dziewczyna i podała dłoń.
-Darcy. - uścisnęłam ją i uśmiechnęłam się.
***
Pierwszy dzień w szkole nie był taki jak sobie wyobrażałam, ale było okej. Lekcje minęły bardzo, szybko. Wyszłam z budynku szkoły i poszłam prosto na cmentarz. Po drodze kupiłam dwa znicze i zapałki. Doszłam na miejsce w 5 minut. Usiadłam przy grobie.
-Mamo... Dlaczego nie jesteś ze mną? Dlaczego przez wszystko muszę przechodzić sama? Bardzo mi ciebie brakuje. Jesteś brakującym puzzlem w tej jednej wielkiej układance zwanej życiem. - kolejny raz łzy gromadziły mi się w oczach. -Dzisiaj jest ten dzień, w którym zapewne byśmy razem z tobą i z tatą świętowali. Jednak jest dzień smutku i żałoby. Nigdy nie zobaczysz jak wygląda mój pies. Nigdy nie dotkniesz moich włosów i nie doradzisz w co mam się ubrać. Wiem, ze już tak pozostanie i muszę być silna, ale to jest nie do pomyślenia, że przeze mnie nie żyjesz. Gdybym się nie urodziła, żyłabyś. Dalej cieszyłabyś się życiem z innym dzieckiem które nie przeszkodziłoby ci w życiu. - mówiłam. Nade mną zaczęły gromadzić się czarne chmury. Zaczęło padać, a w dodatku było zimno. Pomodliłam się i i zapaliłam znicze. Siedziałam tak sama na ławce i myślałam nad beznadziejnym życiem, którym obdarował mnie los. Nagle ciepła znajoma dłoń dotknęła mojej szyi. Oliver usiadł koło mnie i przytulił mnie mocno.
-Przykro mi. - stwierdził.
-To przeze mnie mama nie żyje. Gdyby mnie nie urodziła, żyłaby dalej.! - krzyknęłam i wtuliłam się w chłopaka. Siedzieliśmy tak dłuższą chwilę. Zaczęłam się trząść z zimna, jednak dalej siedzieliśmy w ciszy.
-Zimno ci? - zapytał Oliver
-T-t-tak. - wyjąkałam.
-Masz moja bluzę. - chłopak zdjął bluzę i założył ją na moje plecy. Przytulił mnie jeszcze mocniej i pocałowała w czoło...

_________________________________________________________________________________
Jak wam się podoba? Pierwszy i trochę dramatyczny . : D 

4 komentarze:

  1. Bardzo fajny :D
    Czekam na następny .
    Zapraszam na mojego bloga http://opowiadanie-live.blogspot.com/
    Mile widziane komentarze .

    OdpowiedzUsuń
  2. Zapowiada się ciekawie. Będę wpadać i zapraszam do siebie, na pingera: everything.about.u.pinger.pl
    Tez piszę opowiadanie o 1D ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. ten rozdział jest świetny , naprawdę wzruszający , emocjonalny , prawdziwy.
    czekam na kolejny mała :*

    ~~ N .<3

    OdpowiedzUsuń
  4. Dawaj następny ! <3
    One.Love.<3

    OdpowiedzUsuń